Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Chór niewidzialny.

Biedny, biedny ten człowiek! on mniema, że o zgon ciała jego chodzi! Biedny, biedny!

Prezes.

Wierne chóry, Wciśnijcie jeszcze bliżej ich. Tak — półkolem! A trumien dość, bo nikt więcej już nie zdradza!

Pankracy.

Hej! jeszcze, jeszcze do mnie! Hej! zawierzcie mi! o ludzie ospali! o chóry! o większości ziemskie! Czyż zawsze mniejszość tylko dzielną i śmiałą, a wy nikczemne; — i przeto was ona wiecznie musi strachem i gwałtem w pęta swojej woli kuć!

Aligier.

Tyran się z ciebie odezwał!

Prezes (do młodzieńca.)

Synu, przyszedłeś tu szukać prawdy i zbawienia — znalazłeś zgorszenie! Lepiejby temu, który gorszy serca niewinnych, było się nie urodzić. Teraz posłuchaj nad nim wyroku!

Pankracy.

Jeśli mnie i moich nie puścicie, strzelę!

Prezes.

Rozdzieram szatę oną białą i czystą na piersiach, przed wami wszystkimi, narody i ludzie! Bo muszę z tronu tego rzucić śmierć na jednego z żyjących, — bo muszę wyrzec przekleństwo nad duchem, któremu niegdyś jak wszystkim wam, pobłogosławiłem!

Pankracy.

Strzelę — do arcy-przewielebnego samego strzelę!

Młodzieniec.

Spójrz tu, wrogu ojców mych! Czy widzisz lufę mego pistoletu? patrzy się czarnem okiem na czoło