Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ale nie złożył Maryny, choć dyszał i kroplami potu oblane miał czoło. Czego szukał znać że dojrzał, bo skoczył i znów w bieg się wprawił i leciał w stronę morza — w cieniu już nie zbaczając, ciągle się trzymając drogi, którą słońce wytknęło.
Nie długo znów stanie, coraz huki się powiększają, gdzieniegdzie lód już pęka, ale on jeszcze stoi na bezpiecznem miejscu, choć u samego brzegu otworu, w którym tryska woda; znać, iż tam źródło odwieczne, bo na około wszystko zmarzło, a ono czyste, wirem się kręci i parą bucha.
— Obudź się! obudź, hurysso moja!
I ręką tarł jej skronią i kroplami wody twarz jej oblewał...
Otworzyła oczy i milcząc z ramion jego wysunęła się ostatkiem mocy, chciała krokiem postąpić dadej, padła na lód kolanami, ale już nie mdleje; widzi, słyszy, zrozumiała jaki los ją czeka, i w tej uroczystej chwili jeszcze raz podniosła głowę, jak gdyby chciała umrzeć z godnością królowej.
Klęczy na samym brzegu przepaści — on stoi nad nią z wzrokiem szaleńca i on może nie wie już kto ona, skąd przyszła; może zapomniał swej miłości, swoich cierpień i trudów; ale on wie, że tu jej zginąć trzeba; i objął ją ramionami, bez wściekłości, bez wyrazu zemsty na twarzy; pomimowolnie prawie, jak gdyby tajemnicza siła władała nim i on jej oprzeć się nie mógł.
Poszła na dno i fale zakipiały nad nią, wróciła raz tylko, ręce podniosła nad wodą i znów fale je zaleją, ani słychać by już mocowała się z niemi; źródło wre jak pierwej, ale żaden inny głos nie przymięsza się do jego szumu — jedno na niem, wśród czerwonej jasności igra między bąbelkami czarna wstążka z haftem złotym, głowa, która go nosiła za życia, kędyż leży teraz?
Agaj-Han niewzruszony patrzy na topiele i cza-