Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I obejrzawszy się na młodego parobka, spojrzała mu w oczy ze złośliwym uśmiechem:
— Nieprawdaż, że ona nieraz przypięła rogi panu Hourdequin jakby już jego żoną była? Wy tam pewno lepiej o tem wiecie odemnie, co?
Jan zawahał się jakoś i zgłupiał na razie.
— Ba!... robi, co jej się podoba... to jej rzecz.
Franusia odwróciła się znowu i szła dalej spokojnie.
— Prawda i to. Ja sobie żartuję, bo wy moglibyście być prawie moim ojcem i że to do niczego nie doprowadzi... Widzicie, odkąd Kozioł zrobił to świństwo z moją siostrą, przysięgłam sobie, że choćby przyszło dać się porąbać w kawałki, nie będę miała kochanka.
Jan potrząsnął głową i poszli dalej w milczeniu. Pole „pod słupem“ leżało na końcu ścieżki, na połowie drogi do Rognes. Gdy doszli do tego miejsca, parobek stanął. Brona czekała już, worek zboża leżał na zagonie. Zdjął sakwę i wsypawszy do niej ziarno, rzekł:
— No!... to do widzenia!
— Do widzenia! — odparła Franusia. — Jeszcze raz dziękuję wam, kapralu!
Ale po odejściu dziewczyny, przykro mu się jakoś zrobiło. Zawołał więc za nią:
— Słuchajno! a może Zuzula znowu się rozbryka!... Jeżeli chcesz, odprowadzę cię do domu?...