Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i w aksamitne staniki, napróżno nosiła turniury z brudnych serwet, żaden parobek patrzeć 3na nią nie chciał! A przytem jaka zepsuta! bo takich rzeczy można dowiedzieć się więcej na pensyi w Cloyes, niż dojąc krowy w domu. Niema obawy, aby jej się kto przysłużył dzieckiem: wołała niszczyć sobie zdrowie.
— Jakto? — zapytała Franciszka, nic nie rozumiejąc.
Wiktor uczynił ręką ruch znaczący, dziewczyna spoważniała i odrzekła bez śladu zakłopotana:
— Więc to dlatego zapewne ona się tak pcha na nas i gada okrutne głupstwa.
Wiktor znów począł klepać kosę. Nieuważając na hałas, uderzając młotkiem o żelazo, mówił dalej:
— A przytem, wiesz. Bez tego...
— Co?
— Ależ Berta, do licha!... „Bez-tego“ — tak ją przezwali chłopcy ze wsi, bo jej włosy wcale nie wyrosły.
— Gdzie?
— No, wszędzie!
— Nie kłamałbyś lepiej!
— Kiedy ci mówię...
— Albożeś widział kiedy?
— Ja nie, ale inni.
— Jacy inni?