Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cze, ani mi się ruszyć! Jak które słowo piśnie, wezmę za uszy i odprowadzę do rodziców.
Ale gdy idyota wciąż bełkotał, chcąc, żeby mu słuszność przyznano, Wielka, której oczy iskrzyły się gniewem, schwyciła swą laskę i uderzyła nią tak silnie w stół, że aż wszyscy podskoczyli. Palmyra i Hilarion oniemieli z trwogi, przysiedli na gołej ziemi, nie śmiejąc poruszyć się nawet.
Wieczerza zaczęła się wreszcie. Kobiety zasiadłszy koło stołu, przy jednej świecy robiły pończochę, przędły i naprawiały odzież, nie patrząc wcale na robotę. Dalej nieco usiedli mężczyźni i paląc fajki, rzadko kiedy wtrącali się do rozmowy, dzieci zaś schowały się w kąt obory, gdzie biły się, szczypały jedne drugie, zatykając sobie usta, aby nie parsknąć śmiechem.
Czasami opowiadano rozmaite bajki: to o czarnej świni, która, trzymając czerwony klucz w ryju, pilnowała wielkich skarbów; to o jakiejś bestyi z Orleanu, która miała twarz człowieka, skrzydła nietoperza, włosy do samej ziemi, dwa rogi i dwa ogony: jeden do wieszania się na drzewach, drugi do zabijania. Potwór ten pożarł jakiegoś podróżnego z Rouen, pozostawiwszy z niego tylko buty i kapelusz. Innym znów razem rozpoczynano nieskończenie długie historye o żarłocznych wilkach, które niegdyś przez całe wieki wyniszczały Beaucyę. Dawnemi czasy, gdy Beaucya — dziś naga i ogołocona z drzew, posiadała jeszcze resztki dawnych swych nie-