Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

było przez chwilę się łudzić, że Burboni powrócą, pozostała obojętną, ociężałą, zapowiadając, że się przyłączy do ruchu, nie opuściła jednak ogniska domowego. Księża z niesłychaną wytrwałością zwalczali to uczucie bezsilnej rezygnacyi. Wiemy, że polityka Kościoła zawsze się na tem zasadza, żeby bądź co bądź iść prosto przed siebie, chociażby powodzenie zamysłów na całe wieki odłożonem być musiało, nie tracić jednej godziny i zawsze popychać je naprzód. W Plassans zatem, duchowieństwo przewodniczyło reakcyi, szlachta używała tylko swego imienia, ono, kryjąc się na plan drugi, strofowało ją, uczyło, nawet zdołało na chwilę tchnąć w nią jakieś sztuczne życie. Gdy księża doprowadzili szlachtę do zbratania się z mieszczaństwem, byli już pewni zwycięztwa. Pozyskawszy zaś właścicieli domów na Nowem-mieście, przekonali i drobnych kupców Starego-miasta. Reakcya opanowała całe miasto; należały do niej wszystkie odcienia, liberalni niezadowoleni, legitymiści, orleaniści, bonapartyści, klerykalni. Lecz mniejsza z tem, szło tylko o to, żeby zabić Rzeczpospolitę. Rzeczpospolita konała. Już tylko cząstka ludu, najwyżej z tysiąc robotników na dziesięć tysięcy mieszkańców, oddawała cześć drzewu wolności, stojącemu na środku placu przed podprefekturą.
Najbieglejsi politycy plassańscy, kierownicy ruchu wstecznego, nie zwęszyli cesarstwa aż dopiero bardzo późno. Popularność księcia Ludwika Napoleona wydała im się przemijającym obłędem tłu-