Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ojca i przepędzał dnie, często noce, na grze w karty. Trzeba znać życie prowincyonalne, żeby nabrać wyobrażenia, do jakiego stopnia człowiek zbydlęcieje, żyjąc cztery lata w taki sposób. Kiedy Arystydes grał po za domem w ekarté, jego żona, spokojna i cicha blondynka, przyczyniała się do ruiny domu Rougouów, przez zbyteczne zamiłowanie w strojach i apetyt zwierzęcy, bardzo dziwny w tak wątłej osobie. Aniela uwielbiała wstążki, na równi z pieczoną polędwicą. Była córką dymisyonowanego kapitana Sicardot, dobrego człowieczyny, który dał jej tytułem posagu wszystkie swoje oszczędności, dziesięć tysięcy franków wynoszące. Arystydes, skończony już oszust, oddał ojcu tę kwotę, nic sobie nie zostawiając.
— My nie nie potrzebujemy — rzekł — skoro rodzice będą nas utrzymywali. Później kiedyś się porachujemy.
Ojciec, aczkolwiek nieco zaniepokojony niespodzianą bezinteresownością, przystał na układ, bo potrzebował pieniędzy. Arystydes obliczył, że ojciec nieprędko będzie mógł zwrócić mu kapitał tymczasem on i jego żona będą żyli wygodnie jego kosztem. Kupiec oliwy prędko się zmiarkował, jak niedorzeczny zrobił układ, ale już było po niewczasie. Posag Anieli został zawikłany w spekulacje niebardzo korzystne. Gdyby mógł, byłby z chęcią przepędził „te pijawki“, jak je nazywał, ale matka trzymała ich stronę. Syn zawsze ją łudził świetnemi widokami fortuny. Z synową