Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

św. Marka. Felicya taki zaszczyt byłaby drogo opłaciła. Tak więc, edukacya trzech chłopców niemało zaciężyła w budżecie domowym.
Gdy otrzymali patenty, Felicya wymogła na mężu, że posłał wszystkich trzech do Paryża. Dwóch na wydział prawny, trzeciego na medyczny. Dopóki się uczyli, ojciec i matka żyli nadzieją przyszłego ich powodzenia, lecz kiedy zostali ludźmi, kiedy wyczerpały się dla nich zapasy domu Rougon i musieli wrócić na prowincyę, by tam osiąść — dla biednych rodziców zaczęło się niemiłe rozczarowanie. Zdawało się że prowincya odzyskała swoją zdobycz. Młodzi ludzie ociężeli, zniedołężnieli. Felicyę zły los uchwycił na nowo za gardło. Zbankrutowała na synach. Zrujnowała się dla nich, oni zaś nie wypłacili procentu nawet od kapitału, jaki przedstawiali. Ciężki to był cios dla niej, bo ją uderzał obosiecznie, cierpiała w niej ambicya kobiety i próżność matki. Rougon powtarzał od rana do nocy: „A co, czy niemówiłem ci?“ I to ją drażniło jeszcze gorzej. Kiedy raz wymawiała najstarszemu synowi wydatek na jego edukacyę łożony, on jej odpowiedział z goryczą:
— Zwrócę matce pieniądze później, jeżeli będę mógł. Lecz jeżeli rodzice nie mieli majątku, lepiej nas było wykierować na rzemieślników. Jesteśmy teraz w fałszywem położeniu i bardziej nad tem cierpimy, niż matka.
Felicya zrozumiała, że słowa te były bardzo słuszne i od tej chwili przestała obwiniać dzieci; ob-