Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ułożenia włosów, zresztą bardzo pięknych, ale zapewne więcej jeszcze od uśmiechu, który mile rozjaśniał jej twarz brązową, kiedy chciała kogo podbić. Postanowiwszy sobie, że prędzej czy później, całe miasto musi jej zazdrościć szczęścia i zbytku, przygotowywała się do walki. Marzenia byłyby się może w krótkim czasie ziściły, gdyby jej życie rozgrywało się na obszerniejszej widowni, była bowiem daleko bystrzejszą i pojętniejszą, niżeli inne dziewczęta z jej klasy. Złe języki powtarzały, że matka Felicyi przed zamężciem miała blizki stosunek z młodym margrabią de Carnavant, z cyrkułu św. Marka. W istocie, nóżki i rączki Felicyi były prawdziwie margrabioskie, nie wskazywały bynajmniej, żeby ich właścicielka wyłącznie pochodziła od ludzi pracy.
Stare miasto dziwiło się przez miesiąc cały, że Felicya poszła za chłopa tak świeżej daty, którego przytem rodzina nieszczególnem cieszyła się imieniem. Lecz ona pozwalała mówić, z uśmiechem przyjmując wymuszone powinszowania przyjaciółek. Ona się obliczyła. Wybrała Rougona, jak się wybiera wspólnika, którym w przyszłości mamy kierować. Nie lubiła małych urzędników prowincyonalnych a nie mając posagu, niespodziewał się wyjść za syna zamożniejszego kupca; wolała przeto wieśniaka, z którego można było zrobić człowieka, zwłaszcza, że ten wieśniak, przy dostatecznej dozie sprytu i przebiegłości, cieszył się czerstwem zdrowiem i mógł podźwignąć na bar-