Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kto ci odda? Nic ci nie oddadzą. Jak wszystko popłacimy, nie wystarczy nam na suchy kawałek chleba. A to śliczna kampania!.. Możemy teraz już wynieść się do jakiej dziury na Starem Mieście.
Taki rezultat brzmiał jak dzwon pogrzebowy dla ich egzystencyi. Piotr widział już w imaginacyi dziurę na Starem Mieście, której obraz żona wywołała. Więc on tam umrze, na garści słomy, gdy całe życie marzył o używaniu! Więc napróżno okradł matkę, wmieszał się do brudnych intryg, kłamał życie całe? Więc nie będzie cesarstwa, które jedynie mogłoby spłacić długi jego i uchronić go od ostatecznej ruiny?
Wyskoczył z łóżka w koszuli, wołając:
— Nie, raczej wezmę broń do ręki i pójdę żeby mię powstańcy zabili.
— Będziesz to mógł zrobić jutro — powiedziała spokojnie Felicya — gdyż republikanie są niedaleko.
Piotr ostygł, jakby go kto oblał zimną wodą. Położył się napowrót, gdy poczuł przyjemne ciepło w łóżku, rozpłakał się. Ten tłuścioch łatwo płakał, łzy bez żadnego wysilenia spływały mu po twarzy. Następowała wówczas reakcya, gniew opadał, zamieniając się w żale i narzekania. Żona oczekiwała właśnie tej chwili, ale nie poruszyła się; siedziała smutna, pełna rezygnacyi. Jej milczenie podniecało łzy Piotra.