— Słyszałeś o pięknym czynie twego ojca?
— Całe miasto o tem mówi. Właśnie przyszedłem zobaczyć, czy ojciec nie jest ranny — rzekł z pewnem szyderstwem, patrząc matce prosto w oczy.
— Wiesz co, lepiej nie udawaj głupiego! — zawołała Felicya ze zwykłą sobie żywością. — Na twojem miejscu postąpiłabym otwarcie. Przyznaj, żeś się pomylił, wiążąc się z tymi hołyszami republikanami. Dzisiaj radbyś się od nich odczepić i złączyć się z nami, gdyż jesteśmy mocniejsi. Otóż dom jest dla ciebie otwarty!
Arystydes zrobił jeszcze uwagę, że rzeczpospolita jest wielką ideą. Zresztą, powstańcy mogą wziąć górę.
— Dajże pokój z takiem rozumowaniem! Powiedz raczej, że nie jesteś pewny, czy ojciec dobrze cię przyjmie? Bądź spokojny, biorę to na siebie... Słuchaj, co ci powiem: idź do twojej redakcyi, ułóż artykuł bardzo przychylny dla zamachu stanu; gdy dziennik wyjdzie jutro zrana, przyjdź wieczorem tutaj, będziesz przyjęty z otwartemi rękami.
Młody człowiek siedział zamyślony. Powtórzyła nagląco:
— Słyszysz, co mówię? Idzie tu o naszą fortunę, o twoją także. Nie rozpoczynaj na nowo swoich niedorzeczności i tak już dość się skompromitowałeś.
Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/275
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.