Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dziewczyna wieszająca się na szyi chłopca, jest już kobietą, którą lada pocałunek zbudzić może. Jeżeli zakochani całują się w twarz, to próbują i szukają ust. Pocałunek robi kochanków. Tej nocy ciemnej i zimnej, przy brzmieniu smutnych dzwonów, młodzi ludzie pierwszy raz wymienili pocałunek, który wszystką krew z serca do ust sprowadza.
Przyciśnięci do siebie, siedzieli w milczeniu; Mietta powiedziała: „Ogrzejmy się przy sobie“, i czekali aż im będzie ciepło. Czuli, że jakieś gorące prądy zaczynają przenikać ich ciało, że ich piersi wznoszą się w jednem westchnieniu. Jakaś niemoc ich opanowała, w oczach migotały im świetne blaski, w głowie szum huczał. Ten stan przyjemności bolesnej, kilka minut trwający, wydał im się bez końca. Usta ich spotkały się, jakby w sennem marzeniu. Pocałunek był długi, chciwy. Myśleli, że dotychczas nigdy się jeszcze nie pocałowali. Uczuwszy nieznane cierpienie, odsunęli się od siebie i siedzieli zdaleka zmieszani. Nocne zimno ostudziło ich gorączkę. Mietta drżąca, przestraszona gorącym pocałunkiem kochanka, przypomniała sobie grubiaństwa Justyna. Kilka godzin temu, mogła słuchać obojętnie, gdy do niej mówił jak do dziewczyny zgubionej a chociaż płakała wówczas, to tylko dlatego, że odgadła iż on mówi coś niecnego. Teraz ogarnęła ją obawa, że ów pocałunek może usprawiedliwić niegodne zarzuty, że może wstyd na nią ściągnąć? Ból dotkliwy ścisnął jej serce, rozpłakała się...