Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gium. Otrzymawszy od niego w darze kurs geometryi, ślęczał nad nim przez długi czas, łamiąc sobie głowę nad najprościejszemi zagadnieniami. Tym sposobem został uczonym czeladnikiem, zaledwo umiejącym się podpisać, który mówił o algebrze jak o znajomej sobie osobie. Nic tak nie błąka umysłu, jak nauka dorywkowa, niemająca żadnej stałej podstawy.
Najczęściej, biedny samouczek z połapanych okruszyn wiedzy nabiera najfałszywszych pojęć o wielkich prawdach i staje się człowiekiem nieznośnym. W umyśle Sylweryusza jednak, owe ułomki naukowe powiększyły tylko szlachetny zapał. Odgadywał, przeczuwał niejako horyzonty zamknięte jeszcze dla niego. Wyrobił w sobie cześć dla rzeczy, których nie mógł dosięgnąć, żył w głębokiej a niewinnej religii wielkich myśli i słów wielkich, do których poziomu starał się podnieść, aczkolwiek niezawsze je rozumiał. Był to prostaczek godny uwielbienia, prostaczek co klęczał u progu świątyni, biorąc zdaleka gromnice za gwiazdy...
Domostwo przy uliczce św. Mittra składało się najprzód z dużego pokoju, do którego wchodziło się wprost z ulicy. Pokój o kamiennej podłodze, służył zarazem za kuchnię i salę jadalną; posiadał za całe umeblowanie stół, kilka krzeseł i stary kufer, który Adelajda przekształciła na kanapę okrywszy go kawałkiem wełnianej materyi. Po lewej stronie, koło pieca, stała gipsowa figura Matki