Strona:PL Zola - Rzym.djvu/984

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dają mi tylko ustępy do przejrzenia. Lecz ktoś, bardzo żywo opiekujący się tobą, przyniósł mi osobiście twoją książkę, błagając, bym ją przerzucił. Tym sposobem, wiem co napisałeś.
— Najgłębsze składam ci dzięki, Ojcze święty; jest to dla mnie ogromny zaszczyt. Nie mogło mnie spotkać większe i goręcej upragnione szczęście.
Piotr, czuł się w tej chwili pełen najżywszej radości. Zdawało mu się, że sprawa jego jest już w zupełności wygrana, bo papież był bez gniewu i mówił do niego tonem spokojnie łaskawym:
— Wszak znasz, mój syna, wicehrabiego Filiberta de la Choue? Byłem ździwiony podobieństwem waszych zapatrywań, czytając twoją książkę. Pozatem, uważam wicehrabiego za oddanego i wiernego sługę, który radością przejął nasze serca, zabiegliwością swojej działalności.
— Tak, Ojcze święty, wicehrabia de la Choue jest moim znajomym i okazuje mi wiele życzliwości. Często rozmawiamy z sobą, więc nic dziwnego, że w mojej książce mogą się znajdować ustępy, wyrażające najgorętsze jego pragnienia i dążności.
— Zapewne, zapewne... Ale zbyt się on gorliwie zajmuje kwestyą cechów rzemieślniczych... Podczas swej ostatniej bytności w Rzymie, mówił mi o tem z gwałtowną natarczywością. Te-