Strona:PL Zola - Rzym.djvu/973

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że go pociągał surowy i groźny Grzegorz VII oczyściciel świętych przybytków pańskich, władca królów tej ziemi a może Innocenty III lub Bonifacy VIII, ci szafarze i panowie dusz ludzkich, narodów i tronów, zbrojni we wszechpotężne wyklęcie, które ciążyło przez całe wieki średnie nad przerażonemi ludami, czyniąc ich tak podległemi Rzymowi, iż katolicyzm blizkim był urzeczywistnienia swych dążności panowania niepodzielnego nad człowiekiem i ziemią?... A może Urban II?... A może Grzegorz IX, lub który z papieży zagrzewających do walk z niewiernymi, do wypraw krzyżowych pełnych uroku zdobywania ziemi lub nieba?... Może Aleksander III, obrońca praw Kościoła przeciwko władzy cesarza, ten papież silnej wiary, podnoszący swe roszczenia w imię Boga, którego był przedstawicielem, pogromca Rudobrodego Fryderyka?... A może Juliusz II, którego panowanie świetnością swą zatarło smutne wygnańcze wspomnienia papieży szukających schronienia zdala od swej stolicy, w dalekim Avignonie?... A może Leon X, wspaniałomyślny opiekun sztuki, miłośnik piękna, którego pamięć łączy się ze świetnością epoki Odrodzenia, lecz słaby polityk, uważający Lutra za zbuntowanego mnicha i lekceważący przewrót, którego Luter był wyrazem?... A może Pius V, mściciel zapominanych przepisów Kościoła, nawracający heretyków siłą i wiodący ich na rozpalone stosy dla zbawienia dusz obstających