Strona:PL Zola - Rzym.djvu/944

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

grzesznika za winy spełnione, ulituje się teraz nad nim. Może, przebaczywszy mu grzechy, powoła go na nowo do życia!
— Ach, Panie Wszechpotężny, Boże w niebie królujący, daruj mu życie! Dozwól, by ten umierający młodzieniec mógł żyć, dozwól, by powstał ze śmiertelnej pościeli, dozwól, by żył, dozwól na spełnienie się cudu! Boże, zechciej, by ród Boccanerów rozrósł się na tej ziemi, by w licznych potomkach swoich głosić mu było dozwolone sławę wielkości Twego imienia, by ród ten, jak dotychczas, służył ci wiernie, czy to w bojach za wiarę toczonych, czy też przed ołtarzami w świątyniach Twoich, ku czci Twojej wzniesionych!
Przez chwilę kardynał stał i patrzał na twarz konającego, na oczy jego zamknięte, stał, wyczekując cudu. Lecz żadna nie zaszła odmiana, najmniejsza nadzieja nie zajaśniała wśród okropności położenia.
Don Vigilio obtarł kroplę świętego oleju położonego na usta, lecz te pozostały nieporuszone, martwe. Po skończonej ostatniej modlitwie, celebrujący powrócił do kaplicy a za nim wszedł asystent i obadwaj, padłszy na kolana, zatopili się w błagalnych modłach. Kardynał wzniósł oczy na ukrzyżowanego Chrystusa, żebrząc o najwyższą łaskę, zabrania go z tej ziemi, zamiast siostrzeńca. Jeżeli potrzeba śmiercią okupić winy, on gotów jest i oddaje się w ofierze. Żar modlitwy unosił zbolałego starca, powtarzał, że wie-