Strona:PL Zola - Rzym.djvu/906

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie kataru! Na noc Tata pozostaje w stołowym pokoju, bo tylko tam jest ciepło podczas zimy...
Piotr, spojrzawszy w górę, zobaczył ładną, zieloną papugę, kołyszącą się na ruchomem kółku. Zawieszała się ona dziobem o szczeble, trzepotała skrzydłami i rada z ciepłego słońca, krzyczała na znak wielkiego swego zadowolenia.
— Czy umie mówić? — zapytał.
— Nie, tylko krzyczy tak jak teraz, lecz mój wuj utrzymuje, że doskonale rozumie intonacyę jej głosu i że lubi z nią rozmawiać...
Nagłe przeszła na inny temat rozmowy, jakby skutkiem jakiejś niewyraźnej łączności, myśl jej pobiegła od wuja, o którym dopiero co mówiła, do wuja mieszkającego w Paryżu.
— Zapewne miewasz, księże Piotrze, częste listy od wicehrabiego de la Choue?... Ja miałam wczoraj list od niego... martwi się, żeś dotąd nie mógł się widzieć z Ojcem świętym... Bo on niezachwianie wierzył, że zwyciężysz w Rzymie i że dopomożesz mu do własnego jego tryumfu...
Rzeczywiście, Piotr otrzymywał bardzo częste listy od wicehrabiego, który rozpaczał, że zatrzymany w Paryżu chorobą, musiał leżeć w łóżku, podczas gdy przeciwnik jego, baron de Fouzas, przywiódł do Rzymu pątników międzynarodowej pielgrzymki, niosących świętopietrze do stóp papieskiego tronu. Wraz z tą honorową misyą, oddaną baronowi Fouzas, obudziły się nadzieje krańcowo katolickiego stronnictwa we