Strona:PL Zola - Rzym.djvu/861

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dna nie ma tych maleńkich piersi i wyniośle dumnej osady głowy... Naraz urwał, by zawołać:
— A jednak jest jedna! Patrz, ta jasnowłosa blondynka ma wcale niezłe kształty... patrz ta, z którą teraz rozmawia monsignor Fornaro.
Przed chwilą wszedł do salonu monsignor Fornaro i, chodząc od jednej z kobiet do drugiej, prawił im grzeczności z miną zwycięzcy pewnego swej piękności i wdzięku... Nigdy o nim nie opowiadano żadnej drażliwej plotki, lecz miał opinię prałata lubującego się w towarzystwie kobiet. Rozmawiał, pochylał się, prawie że dotykał i muskał obnażone ramiona, oddychając ich ciepłem i zapachem, usta mu wilgotniały, oczy miał pełne zachwytu, cała jego postać wyrażała świątobliwe uwielbienie.
Zbliżył się właśnie w stronę, gdzie stał Piotr z Narcyzem i ten ostatni, skłoniwszy się przed pięknym monsignorem, zapytał uprzejmie:
— Jakżeż zdrowie wielebnego monsignora?...
— O zdrów jestem zupełnie... najzupełniej... i podziwiam dzisiejszą uroczystość...
Piotr ukłonił się też, lecz milczał, powtarzając sobie w myśli, że ten oto człowiek, który go przyjął z tak uprzedzającą serdecznością stał się przyczyną wyroku kongregacyi. Monsignor, spojrzawszy na Piotra, odgadł, że już wie o wydanym wyroku. Więc uznał za właściwe nie rozpo-