Strona:PL Zola - Rzym.djvu/852

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i jeżeli po za jego plecami uśmiechano się złośliwie, widząc tego dorobkowicza panoszącego się w książęcym pałacu jakby u siebie, w oczy kłaniano się przed nim nizko, bo był gwiazdą wschodzącej demokracyi, tej siły nowej, jeszcze dobrze nieznanej, lecz potężnej, bo zewsząd grożącej, nawet w tym Rzymie, na starożytnej ziemi Cezarów, na której patrycyuszowie osuwali się w grobowce i byli już tylko ciekawym zabytkiem.
— Jakiż tu napływ osób, jaki napływ! — szeptał Piotr. — Powiedz mi, kto są te wszystkie osoby... z jakiego świata?...
— Ze wszystkich światów po trosze — odpowiedział Narcyz. — Już to nie jest świat czarny, ani biały, tylko szary. Rwolucya tego rodzaju była nieodzowna, nieunikniona... Takich zaciętych i wyniosłych arystokratów, jak kardynał Boccanera, jest niesłychanie mało... Książe Buongiovanni szedł wraz ze swoją epoką i większość rzymskiej arystokracyi postępuje równie praktycznie.. Gdy który z książęcych rodów ma dwóch synów, wtedy jeden z nich pozostaje wierny Watykanowi a drugi przechodzi do Kwirynału.. Tylko papież może zawsze powtarzać: nie, i być niewzruszonym, niezmiennym... lecz jest to rola wyjątkowa... zaś książęce rody, chcąc się uchronić od ostatecznej ruiny, muszą się pogodzić z nową formą rządu, z nowym porządkiem rzeczy... Książe Buongiovanni zrozumiał to jeden z pierwszych