Strona:PL Zola - Rzym.djvu/675

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rym się nieco bliżej zapoznał na poniedziałkowych przyjęciach w salonie donny Serafiny. Kardynał Sarno prawie z nikim nie utrzymywał stosunków, był małomówny, lecz powszechnie uważano go za jednego z najpotężniejszych i najbardziej wpływowych członków wszechwładnego świętego Kolegium. Pomimo to, Narcyz Habert, siostrzeniec kardynała, uważał swego wuja za człowieka niesłychanie ograniczonego we wszystkich kwestyach, będących po za kołem codziennych, biurowych jego zajęć. Piotr wszakże był przekonany, że jeżeli kardynał Sarno nie będzie brał udziału w decydowaniu o losie jego książki, to w każdym razie może mu udzielić wskazówek i rad, oraz, gdy zechce, wywrze wpływ dodatni na kolegów swoich, wyznaczonych przez kongregacyę Indeksu.
Zajęty temi myślami, skierował się Piotr w stronę pałacu Propagandy, wiedząc, że napewno zastanie tam kardynała. Ciężki, olbrzymi i ogołocony z ozdób architektonicznych pałac Propagandy zajmował całą przestrzeń pomiędzy dwoma wązkiemi uliczkami a fasadą zwrócony był na piazza di Spagna. Wszedłszy wewnątrz gmachu, Piotr, nieumiejący dobrze po włosku, źle zrozumiał dane objaśnienie i zabłądził wśród niezliczonych sal i korytarzy, krętych jak labirynt, spuszczających się na dół, to znów wiodących na wyższe piętra. Na szczęście spotkał młodego