Strona:PL Zola - Rzym.djvu/582

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pejskich i zakwitłyby katolickie Stany zjednoczone w Europie, wierne Rzymowi, w papieżu uznające swego prezydenta. Po tym pierwszym tryumfie nastąpiłyby inne. Dysydenckie narody oświecone łaską niebieską zrzekłyby się schyzmy i wszystkie schylićby przyszły głowę przed władzą Namiestnika Chrystusowego. Jedenby wtedy zajaśniał Kościół i jeden byłby tylko pasterz nad ludźmi! Dojść do tego mógł tylko jedną drogą, wspierając się jawnie na demokracyi, tym coraz to potężniejszym prądzie nowoczesnego społeczeństwa.
Z marzenia swego o Leonie XIII, Piotr został zbudzony wykrzyknikiem Narcyza:
— Patrz na te posągi na kolumnadzie. Czy widzisz, jakie zachwycające przybierają tony?...
Kazawszy podać czarną kawę i niedbale paląc cygaro, Narcyz wpadł w seryę swych wyrafinowanych uniesień estetycznych.
— Czy widzisz, księże Piotrze, jakie te posągi są teraz różowe i to różowością graniczącą z liliowemi tonami... możnaby przypuścić, że w tych aniołach wykutych z kamienia krąży krew nienieska... Ach to słońce tutejsze! To słońce po nad Rzymem jaśniejące, jakich nie tworzy ono cudów! Tym posągom wlewa życie nadprzyrodzone, życie nadziemskie... bo powiadam ci, że one żyją... ileż razy widziałem uśmiechające się ku mnie ich twarze!... A gdy zmrok zapada, gdy słońce ostatnie śle promienie, aniołowie nad tą ko-