Strona:PL Zola - Rzym.djvu/515

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wytępić to zło!... Tylko wtedy może być szczęście na świecie... Bo gdy korzenie drzewa nie znajdują dostatecznego pożywienia, całe drzewo cierpi... i zamiera...
— A więc pójdziemy wszyscy odwiedzić biedną rodzinę Pieriny!... Umówmy się o godzinę, zejdziemy się i Dario nas zaprowadzi...
Lecz ten zaprotestował:
— Nie, nie, jeżeli chcesz tam iść, moja droga, to idź z księdzem Piotrem, z kim chcesz, lecz ja nie pójdę po raz drugi narażać się dobrowolnie na widok czegoś tak obrzydliwie wstrętnego! Życzę wam, moi państwo, dobrej i wesołej zabawy... lecz ja w niej udziału brać nie będę... Wszak jeszcze dreszcz mnie wstrząsa, gdy sobie przypomnę owo mieszkanie na przedmieściu... Gdym ztamtąd wrócił, myślałem że się rozchoruję i że na długo położę się do łóżka... Nie, ja nie pójdę... nie lubię patrzeć na rzeczy tak smutno brzydkie, tak wstrętnie ohydne!
Gdy skończył, ozwał się niezadowolony, surowy głos donny Serafiny, która dotychczas ciągle milczała:
— Dario ma najzupełniejszą słuszność! Jeżeli chcesz, moja droga, to poślij tym ludziom jaką jałmużnę, ja mogę też coś dołożyć z mojej strony... Lecz po cóż tam iść?... Możesz doprawdy znaleźć coś ciekawszego do pokazania w Rzymie księdzu Piotrowi... cóż chcesz, by on tam zobaczył?... A gdy zobaczy, pomyśl tylko, jakie wy-