zem wywołując obraz tej pięknej, młodej kobiety, która tyle miała uroku. Jakże życie bywało często okrutne dla tych biednych istot, palonych jedyną żądzą osobistego szczęścia! Piotr pogrążył się w dumaniach pełnych smutku a zarazem pogodnej słodyczy. Zdawało się, że cisza stała się głębszą, w pustym, opuszczonym ogrodzie, a stary pałac, wygrzewając się na słońcu, zasnął ciężko, jakby ostatecznym snem śmierci. Chłód jakiś grobowy dolatywał z dziedzińców, zarosłych trawą, okrążonych portykiem, pod którym spoczywały poroztrącane wykopaliska kolumn marmurowych, Appolin pozbawiony rąk i ramion, oraz głowa Wenery z częścią torsu. Od czasu do czasu, głęboką ciszę przerywał huczący turkot karety, wjeżdżającej z hałasem w pałacową bramę. Rozlegający się huk pod sklepieniami bramy przycichał nagle, gdy kareta, wjechawszy w dziedziniec pałacowy, stawała przed podjazdem O tej porze dnia, kardynał Boccanera przyjmował odwiedzających go prałatów.
W następny poniedziałek, około godziny dziesiątej wieczorem, w salonie donny Serafiny nie było nikogo, prócz młodzieży. Monsignor Nani wyszedł, zabawiwszy tylko krótką chwilę, wyszedł również kardynał Sarno. Donna Serafina siedziała wyprostowana na zwykłem swem miejscu, z boku kominka i zapatrzyła się w pusty fotel adwokata Morano, który uparł się i niepokazywał wcale w pałacu. Na kanapie siedziała Be-
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/510
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/0/01/PL_Zola_-_Rzym.djvu/page510-1024px-PL_Zola_-_Rzym.djvu.jpg)