Strona:PL Zola - Rzym.djvu/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

my z podziwu podróżny, zawczasu korzył się przed dumą rzymian, ku którym podążał, jakże wszechmocnymi byli ci panowie świata, by cześć taką wzbudzać nawet za pośrednictwem swych zmarłych! Wszak ci, legli już w grobie mężowie, popiołem już tylko będący, mówili o swej potędze ogromem i wspaniałością swoich nagrobków. Chwała promienieć się zdawała dokoła tych posągów...
Piotr przystanął przy grobowcu Cecylii Metelli, tej wieży zbudowanej jak cytadela, wieży mającej dwadzieścia metrów średnicy, by zachować w swem wnętrzu ciało żony Crassusa. Piotr przystanął w upojeniu swego rozmarzenia, a odwróciwszy się w stronę przebytej już drogi, ujrzał w głębi okazałej, połyskującej marmurami via Appia, wskrzeszonej w dawnej świetności, również wskrzeszone cesarskie pałace na Monte Palatino. Wyobraźnią wywołane to widzenie trwało tylko chwilę, bo Piotr drgnął, zbudzony niespodziewanem pojawieniem się dwóch żołnierzy, których obecności nie przypuszczał wśród tego pustkowia. Wyszli z pomiędzy zwalisk grobowców i szli dalej, pełniąc straż, inaczej bowiem, via Appia nie byłaby bezpiecznem miejscem dla marzeń turystów. Nawet w dzień biały, potrzebną jest tu opieka municypalna. Niezadługo Piotr doznał wzruszenia skutkiem nowego spotkania. Ujrzał wysokiego starca, w czarnej sutanie, z czer-