Strona:PL Zola - Rzym.djvu/320

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

suwającego się grobu, by, zczasem odkopane, wywołać podziw i rozradować oczy pięknością arcydzieł, które kryły w swem wnętrzu. Na okres tego zaniku cywilizacyi rzucona jest dotychczas nierozpoznana czarna zasłona, a ludzkość po długowiecznym letargu, budzi się odrodzona, inna, odmiennie kształtująca młodociany swój umysł. Gdy po najściu barbarzyńców Rzym się wyludnił, nie podnoszono z upadku walącego się grodu; mieczem i ogniem druzgotane gmachy waliły się opuszczone, jako bezużyteczne, skutkiem nadmiernej swej wielkości. Do ich zagłady przyczyniła się także nowa religia, tępiąca wszystko co przypominało poprzednią. Dawne świątynie zameniała w kościoły, strącając z piedestałów czczone w nich bożyszcza. Młody świat chrześciański zawistnie tępił ślady poprzedniego bytu, nie chciał by wiedziano o starożytnem pogańskiem społeczeństwie. Zagarnął świątynie, pozrywał z bronzu kowane dachy, wyrwał na swój użytek las kolumn z najwspanialszych marmurów, wreszcie rzucił się na głazy, roznosząc kamienie Kolizeum, krusząc mury teatru Marcelusa, druzgocząc młotami arcydzieła rzeźbiarzy i rzucając je w płonące piece dla otrzymania wapna potrzebnego przy budowie gmachów katolickiego Rzymu...
Była już blizko pierwsza godzina, gdy Piotr ocknął się z głębokości swej zadumy. Słońce padało złocistym deszczem, przeciskającym się