Strona:PL Zola - Rzym.djvu/1110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do mojego kochanego kolegi, adres jego masz napisany przezemnie na okładce. Tym sposobem oszczędzisz mi trudu pisania do niego długiego listu, wreszcie żywem słowem powiesz mu w parę minut więcej i lepiej, aniżeli ja na kilkunastu stronicach listownie... Przytem polecam ci, abyś mojego kolegę Morina uściskał serdecznie odemnie; powiesz mu, że go zawsze bardzo kocham, z całego serca, które u mnie się nie starzeje i pozostało równie gorące, jak w owe pamiętne czasy, gdyśmy obadwaj jako młodzi ludzie pędzili życie w obozie i bili się jak zuchy, chociaż kule jak grad padały.
Wszyscy zamilkli, jak zwykle w chwili rozstania ze szczerym przyjacielem. Wreszcie Orlando rzekł z tkliwością:
— Chodź i uściskaj mnie na odjezdnem... Pocałuj mnie tak, jak Angiolo, gdy ztąd wychodził... Jestem już tak stary, że wy wszyscy młodzi możecie mnie uważać za waszego dziada... mój drogi... życzę ci odwagi, spokoju i wiary w życie, bo to jest najważniejszą naszą dźwignią.
Piotr do łez był wzruszony tem serdecznem pożegnaniem, więc też z całego serca pocałował oba policzki starca, który zatrzymał go jeszcze chwilę przy swoim fotelu i jedną ręką ściskając z siłą dłoń Piotra, drugą wskazał na czarująco piękną panoramę Rzymu, tonącego w mgłach, mówiąc: