Strona:PL Zola - Rzym.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w głębi świetlanym punktem, błyszczącym jak gwiazda, takim bowiem w oddaleniu wydawał się plac del Popolo, zalany promieniami słońca. Więc to jest owo słynne Corso?... to serce miasta, sławne miejsce spacerowe, najruchliwsza z ulic stolicy, główna arterya Rzymu?... Piotr wyobrażał ją sobie o wiele szerszą i piękniejszą.
Dorożka wjechała teraz na ulicę Wiktora Emanuela, która świeżo wytknięta przez starą dzielnicę miasta, stanowi dalszy ciąg również nowej ulicy Narodowej, łącząc tym sposobem dworzec kolei żelaznej z mostem św. Anioła. Na lewo, okrągła nawa jezuickiego kościoła jaśniała w wesołem świetle poranku. Staroświeckiego pałacu Altieri nie śmiano zwalić dla rozszerzenia nowej ulicy, która zwęża się pomiędzy pałacem i kościołem a nieprzepuszczając dostatecznej ilości światła, jest w tem miejscu wilgotna, ponura i lodowata. Lecz zaraz przed jezuickim kościołem jest plac i słońce promienieje, ogrzewając go złotem swych blasków. W oddaleniu, po za ciemną ulicą Aracoeli, widnieją palmowe drzewa skąpane słońcem.
— Kapitol! — rzekł woźnica, wskazując.
Piotr wychylił się z dorożki, lecz po za mrocznym korytarzem, ujrzał tylko jasną, zieloną plamę. Uderzyła go ta ciągła zmiana oświetlenia. Obok miejsc ciepło oświetlonych, nagle występowały inne, zimno-cieniste. Przejeżdżając koło pałacu di Venezia, koło Gesci, zdawało mu się,