Strona:PL Zola - Rzym.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zainteresował. Przedstawiał młodą kobietę siedzącą na kamiennym progu domu, z którego zdawała się być wygnaną. Dom miał wygląd surowy i możny a z bronzu odlane podwoje, zamknąć się musiały dopiero co przed chwilą za nieszczęśliwą, wyrzuconą po za ich progi. Siedziała znękana i tylko w bieliźnie a na potężnych, granitowych stopniach, leżała jej odzież w nieładzie, gniewną rzucona dłonią. Bosa, z obnażonemi ramionami, ukryła twarz w konwulsyjnie załamanych rękach i chociaż rysy jej były niewidzialne, całością postaci wyrażała boleść. Rozpuszczone, wspaniale piękne płowe włosy o złotych odblaskach, wiły się, okalając ją całą. Cóż było przyczyną jej niedoli?... Jakiż wstyd i opuszczenie szarpały jej serce?... Dlaczegóż została odtrąconą, jaką opowieść miłości mogłaby odkryć ta zraniona losem nieszczęśliwa?... Jakże pociągającą, uroczą i młodzieńczą była ta nieznana pokutnica, pomimo, że twarz miała w dłoniach ukrytą. Niezawodnie pięknemi były jej rysy. Można się było tego domyślać, sądząc po pięknie obnażonego jej ciała. Nęciła ona swoją tajemniczością, zagadkowem nieszczęściem, namiętnością rozpaczy a może ogromem popełnionego przewinienia. Cóż chciał wyrazić artysta, malując ten obraz?.. Może symbol bólu i rozpaczy? Ukrył więc twarz namalowanej przez siebie postaci jęczącej u stóp podwoi, wieczyście głuchych i wieczyście zamkniętych, nigdy niezaspokojonych pra-