Strona:PL Zola - Rzym.djvu/1077

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nas uczy, że zwyciężał tylko niezłomnością swej zasady. A chcieć przystosowywać katolicyzm do współczesnej epoki, jest to przyśpieszać jego upadek, jeżeli ten upadek jest możebny, jak twierdzą ateusze. Lecz śmierć katolicyzmu, czyniącego ustępstwa, byłaby hańbą i wstydem, a jeżeli już zginąć, to dzielnie, po bohatersku, bez cofania się i z twarzą naprzód zwróconą i głoszącą stałość swoich wierzeń.
Kardynał Boccanera, pomimo lat siedemdziesięciu, jaśniał teraz płomienną siłą zapału i wiary, postać jego więcej jeszcze zmężniała i wyrosła, był bohaterem nieulęknionym i czas wyzywającym do walki. Wiara dawała mu niezmącony niczem spokój, wszystko, co niewytłomaczalne, nieznane, było dla niego boskością, której zgłębiać nie należało, zadowalając się pewnością źródła, zkąd to płynęło. Wierzył, więc wiedział. Jutro śmierci nie mąciło jego spokoju, bo też o niem nie wątpił.
Czas jakiś chodził po pokoju milcząc, wtem smutek przygasił mu oblicze i rzekł z wyniosłą melancholią:
— Bóg wszystko może, nawet zniszczyć swe dzieło, jeżeli uzna tego potrzebę. A nawet w chwili, gdy wszystko szłoby w niwecz i wieczną zagładę, gdyby deszcz gwiazd spadających na ziemię, miał ją rozbić i w proch zamienić, trzeba w pokorze przyjmować wyroki Boga, którego ręka stworzywszy świat, może go zniszczyć dla tem