Strona:PL Zola - Rzym.djvu/1023

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

by spokój zapanował w myślach, spokój prawie że graniczący ze szczęściem, bo ze swobodą życia!
Wiktorya odczuła wrażenie swych słów, więc mówiła dalej:
— Cóż pan chce, aby nastąpiło, gdy ciało żyć przestanie?... Dość biedy jest na tym świecie, by ją przedłużać jeszcze po śmierci... To jedyne pocieszenie człowieka, że wreszcie zaśnie na zawsze. Gdyby Bóg miał rozpatrywać sprawy każdego i karać złych a nagradzać dobrych, nie byłby Bogiem, tyleby miał do roboty. Czyż to możliwe, aby były takie pośmiertne sądy?... Zło i dobro tak jest zmięszane w każdym z nas, że dla sprawiedliwości trzebaby wszystkim winy darować i grzechy razem odpuścić.
— Ale ci dwoje — odszepnął Piotr — żyć jeszcze nie zaczęli... więc czemu się nie pocieszyć myślą, że kochać się będą wiecznie na sprawiedliwszym świecie?...
Lecz Wiktorya potrząsnęła głową przecząco:
— Nie, nie, wszystko skończone... Ileż razy mówiłam sobie, że moja biedna Benedetta najniepotrzebniej morduje się za życia, chcąc sobie niebo zapewnić po śmierci... Co do mnie, to byłabym jej chętnie przyprowadziła Daria do jej pokoju, niechajby się byli pobrali bez tych wszystkich wymysłów ludzkich, praw i księży!... Toż szczęście taką rzadką jest rzeczą! Oni kochali się wzajemnie, więc mogli być szczęśliwi chociaż-