Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dla niej syn jej chociaż biedny, wart był ogromnego majątku.
Małżeństwo zdecydowane zostało w sposób bardzo prosty. Pewnego ranka, matka poszedłszy do pokoju młodej dziewczyny, poczęła ją badać. Paulinka z spokojnym uśmiechem otworzyła swoje serce. Potem poradziła jej, ażeby udała zmęczenie i po południu sama z synem poszła do fabryki. Gdy w powrocie przedstawiła mu obszernie swój projekt, miłość młodej kuzyneczki, stosowność tego małżeństwa, korzyści jakie stąd dla wszystkich wypłyną, Lazar był tem co usłyszał jakby oszołomiony. Nigdy mu to na myśl nie przyszło; ileż lat ma ta mała? — zapytał. Potem, wzruszyło go to mocno. „Rozumie się, mówił, że kocham ją bardzo również, i że zrobię co będziecie chcieli.“
Gdy wrócili do domu, zastali Paulinkę, która dla zajęcia się nakrywała do stołu, podczas gdy wuj jej opuściwszy rękę, w której trzymał dziennik, przyglądał się Minuszce wylizującej sobie brzuszek.
— Więc cóż, jakże? będzie małżeństwo!? — rzekł Lazar, kryjąc wzruszenie pod krzykliwą wesołością.
Ona w jednej chwili jakby skamieniała, nie miała już siły postawić talerza, który w ręku trzymała, zarumieniła się jak wiśnia, głos jej w piersi zamarł.
— Któż to się żeni? — zapytał Chanteau, jakby nagle ze snu zbudzony.
Zona uprzedziła go wprawdzie rano, ale mina kotki, która z prawdziwem smakoszostwem gładziła sierść języczkiem, pochłaniała go zupełnie. Jednakże przypomniał sobie prędko:
— A tak! — wykrzyknął.
I rzucił z pod oka figlarne spojrzenie na oboje młodych, a w tejże chwili usta mu się wykrzywiły od bólu w nodze prawej. Paulinka nareszcie postawiła talerz, odzyskała głos i odpowiedziała Lazarowi.
— Jeżeli ty chcesz to i ja najchętniej.
— Kiedy tak, to skończona rzecz, pocałujcie się — zakonkludowała pani Chanteau, wieszając na kołku swój kapelusz słomkowy.
Młoda dziewczyna postąpiła ku niemu pierwsza, wy-