Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wioną i zachwycona tą słoną świeżością. Zresztą wykłady i tłumaczenia kuzyna mocno ją interesowały.
— A więc? — zapytała — ty będziesz to wszystko dystylował?
Ten wyraz dystylował rozśmieszył Lazara.
— Tak, będę dystylował, jeżeli chcesz to tak nazywać. Ale zobaczysz, to bardzo skomplikowana robota, moja kochana... Ty tego nie rozumiesz, ale zapamiętaj dobrze moje słowa: Roślinność ziemi człowiek wziął, prawda?... Rośliny, drzewa, to wszystko co zużywamy, wszystko co jemy, a więc uważasz, może być, że zdobycz roślinności morskiej wzbogaci jeszcze bardziej świat; szczęśliwy będzie dzień, kiedy się świat na tę zdobycz pokusi.
Oboje tymczasem z zapałem i gorliwością zbierali próbki. Obładowali się niemi i zapędzili tak daleko, że wracając gonieni przez fale morskie, aż po szyję zanurzyli się w wodzie. A wykłady Lazara trwały ciągle, młodzieniec powtarzał całkiem urobione frazesy mistrza swego Herbelina: morze jest olbrzymim rezerwoarem wytworów chemicznych; porosty morskie pracują dla przemysłu, kondensując w swoich tkaninach sole, które w małych tylko ilościach zawierają wody, porostom tym za źródło życia służące. Cała więc trudność polega na tem, aby z traw owych wydobyć tanim kosztem pożyteczne wytwory chemiczne. Mówił dalej, iż trzeba brać popioły, nieczystą sodą handlową, wydobywać z nich i oddawać w stanie dokładnej czystości bromki i jodki sodu i potasu, siarki sody i inne sole żelaza i manganezu tak, żeby z materiału surowego nie pozostawało nic, chyba zupełnie bezużyteczne odpadki. Wpadał w entuzjazm, iż zapomocą nowej metody na zimno, wynalezionej przez sławnego Herbelina, ani jedno użyteczne ciało się nie traci. Wielki majątek, jak mówił, w tem leży.
— Mój Boże, do czegożeście wy podobni! — wykrzyknęła pani Chanteau, gdy powrócili z wyprawy.
— Nie gniewaj się, mateczko — odparł wesoło Lazar. — Patrz, przynosimy ci całe snopki pięciofrankówek — dodał rzucając na środek tarasu wiązki traw morskich.
Nazajutrz, wóz jednego z wieśniaków z Vęrchomont, przywiózł cały ładunek traw morskich i rozpoczęły się