Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zawraca głowy! projekty robi — rzekła matka, rzucając ukośne spojrzenie na arcydzieła byłego robotnika ciesielskiego, którego obecność na kominku zawsze ją drażniła.
— To pewne, że sie nie wrodził we mnie, który nienawidzę zmian — szepnął Chanteau między dwoma jękami, wyciągnięty bowiem na fotelu, kończył właśnie rekonwalescencję z ostatniego ataku podagry. — Ale tak prawdę powiedziawszy i ty, kochanko, bardzo spokojną nie jesteś.
Wzruszyła tylko ramionami, jak gdyby odpowiedzieć chciała, że jej działalność była dyktowana i podtrzymywana przez zdrowe pojęcie rzeczy. Potem zaczęła znowu powoli:
— No, cóż robić nareszcie? trzeba mu będzie odpowiedzieć, niech robi, jak uważa, ja go chciałam widzieć w sądownictwie... lekarz, to już nic świetnego, a cóż dopiero aptekarz... Niech wraca i niech przynajmniej zarabia dużo pieniędzy, niech chociaż to będzie w zysku.
W głębi ducha ta właśnie myśl zarabiania dużo pieniędzy, tak ją dobrze usposabiała. Miłość jej dla syna, nowe znajdując punkta oparcia, w innym kierunku zwróciła jej marzenia. Już go widziała miljonerem, właścicielem i twórcą nowego domu handlowego w Caen, członkiem rady jeneralnej departamentu, a nawet w przyszłości deputowanym może. Chanteau nie miał przekonań, cały jego udział w trudach żony nad interesami rodziny, ograniczał się na tem, że biedny stary cierpiał. Co do Paulinki, pomimo zdziwienia i pewnego rozczarowania, którego nie wyrażała wprawdzie, z powodu ciągłych zmian w ideach, zamiarach i pracach kuzyna, była ona zdania, iż należy pozwolić mu wrócić i próbować szczęścia na nowej drodze.
— Przynajmniej będziemy żyć wszyscy razem — mówiła.
— A przytem co tam pan Lazar w Paryżu porządnego może zrobić — pozwoliła sobie dodać Weronika. — Lepiej będzie jak do nas tu wróci, przynajmniej nie będzie sobie psuł żołądka.
Pani Chanteau ruchem głowy potakiwała! Potem,