Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i zobaczyć co to było takiego, skamieniała ze zgrozy. Ona pokładała tyle starań, żeby w oczach dziewczynk uniewinnić mitologicznego Jowisza, łabędzia i deszcz złoty! Lazar powinien był pod klucz zamknąć podobne potworności. Długo, długo badała winowajczynią, ostrożnie półsłówkami, domyślnikami, ale Paulinka odpowiedziami swemi naiwnemi i uczonemi zarazem, w coraz większy wprowadzała ja kłopot.
— Cóż w tem złego, że natura takim a nie innym człowieka stworzyła?
Namiętność jej była czysto mózgowa, żadna zmysłowość nie budziła się jeszcze w tych jasnych i czystych oczach dziecka. Na tej samej półce znalazła kilka romansów, do których nabrała wstrętu od pierwszych kartek, tak ją znudziły jakiemiś górnolotnemi wyrazami, których wcale nie rozumiała. Ciotka zupełnie nie wiedząc, co ma robić, ale w części uspokojona spokojem i naiwnością dziewczynki, zamknęła szafą i schowała klucz, ale w tydzień później, klucz jej leżał zapomniany i Paulinka od czasu do czasu jakby dla rozrywki, zakradała się do książek i czytała rozdział o neurozach, myśląc o swoim kuzynie, lub o leczeniu podagry z myślą ulżenia wujowi.
Młodość życia, która z każdym dniem wzrastała u Paulinki, czyniła z niej „matkę zwierząt“ jak ją nazywała jej ciotka. Wszystko co żyło, wszystko co cierpiało napełniało ją czułością do czynu pohopną, pobudzało do troskliwości i wybuchów pieszczot. Zapomniała o Paryżu. Zdawało jej się, że wzrosła tutaj, na tej skalistej, twardej ziemi, pod powiewem wiatrów nadmorskich. W przeciągu niecałego roku, dziecko o kształtach niewyraźnych wyrosło na pannę już mężną, o szerokich ramionach i biodrach i niepokój, jakiego przy rozwijaniu się doznawała, zniknął. Przeciwnie, teraz cieszyła się tym rozwojem, doznawała uczucia jakby zwycięstwa i tryumfu z tego, że żyje Ii dojrzewa pod słońcem. Od rana do wieczora napełniała dom cały swym dźwięcznym i silnym głosem o niskich tonach, które jej się teraz podobały. Było to niejako przyjęciem życia, ukochaniem go w jego funkcjach bez wstrętu i obawy, życia witanego tryumfalnym hymnem zdrowia.