Było to mimowolne wewnętrzne uczucie, wskutek którego cała jej krew uderzała do mózgu. Zdawało się jakby jej się po jakimś przodku z linji macierzyńskiej dostało, a obecnie przeważała nad równowagą w charakterze, jaką jej przekazali ojciec i matka, szczególniej ta ostatnia, której Paulinka była żywym obrazem. Jak na dziesięć lat wieku była bardzo rozsądna, sama więc tłumaczyła ten stan, mówiąc, że robiła wszystko co mogła, aby oprzeć się tym wybuchom gniewu, lecz jej się to nie udawało. Potem posmutniała, jakby zawstydzona, tem co zrobiła, a czego jednak, jak choroby, uniknąć nie mogła.
— Ja was tak kocham, dla czegóż wy innych kochacie? — odpowiedziała, ukrywając głowę w objęciach ciotki, która gromiła ją łagodnie, zawoławszy do swego pokoju.
Tak więc pomimo wysiłków ze swej strony, Paulinka cierpiała bardzo z powodu obecności Ludwiki. Od chwili, gdy zapowiedziano jej przyjazd, oczekiwała jej z ciekawością, lecz i z niepokojem zarazem, a teraz liczyła dni do jej wyjazdu z największą niecierpliwością.
Ludwika zresztą ujmowała ją jak wszystkich swojem obejściem i manierami dorosłej panny uczonej i wdziękiem łagodnym dziecka mało pieszczonego w domu; ale gdy Lazar był z niemi, właśnie ten urok, już niby kobiety, to rozbudzenie czegoś nieznanego, mieszało i gniewało Paulinkę. Młody człowiek jednak tę ostatnią lepiej traktował, żartował z tamtej, mówił, że go nudzą te pretensje, śmiał się z niej i obiecywał nieraz, że ją zostawią samą z jej wielkoświatowemi manierami i pobiegną gdzie daleko bawić się swobodnie. W każdym razie głośne i ruchliwe zabawy ustały, oglądano obrazki w pokoju, lub też przechadzano się grzecznie i spokojnie po wybrzeżu. Były to dwa tygodnie stracone.
Pewnego poranku, Lazar oświadczył, że przyspiesza swój wyjazd o pięć dni. Mówił, że się chce w Paryżu urządzić, rozejrzeć trochę, i że się w drodze spotka z jednym z kolegów swoich z Caen. A Paulinka, którą myśl o tym wyjeździe od miesiąca przyprowadzała do rozpaczy, silnie poparła tą nagłą decyzją swego kuzyna, pomagała ciotce pakować jego rzeczy z gorączkową działalnością,
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/55
Wygląd
Ta strona została przepisana.