Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

palności. Niegdyś, gdy służył w marynarce, nie był prostym majtkiem, ale miał jakiś stopień, a pisał jak nauczyciel szkoły elementarnej. Zawołano na niego, żeby wszedł i zaraz też ukazał się w progu, w długich butach, w kaftanie, z czapką wełnianą w ręku. Całe to ubranie przesiąkłe było wodą.
— Cóż tam słychać, Prouane?
— Co ma być panie? Dom Cuchów już teraz licho wzięło. Jeśli tak dalej pójdzie, to i z Goninami tak będzie... Byliśmy tam wszyscy na miejscu, Tourmal, Houtelard, ja i inni. Ale cóż na to poradzi, niema środka przeciw morzu, już tak widać zapisane, że co roku zabierze nam to ladaco szmat ziemi.
Cisza zapanowała. Płomienie czterech świec wznosiły się w górę, a w dali słychać było morze, to ladaco, którego fale rozbijały się o skały. W tej chwili było ono w całej pełni przypływu, każdy bałwan, zapadając się, wstrząsał domami. Były to jakby strzały artylerji olbrzymiej, ponure i regularne, które się rozlegały wśród ciągłego dudnienia odłamków skał spadających, podobnego do rotowego ognia piechoty. Wśród ryku burzy, wiatr jęki swe roznosił, a deszcz, co chwila się wzmagając, bił w ściany i okna, jakby grad kulek ołowianych.
— To prawdziwy koniec świata! — zawołała pani Chanteau. — A cuchowie gdzie się schronili?
— Trzeba będzie znaleźć im jakiś przytułek — rzekł Prouane. — Tymczasem już są u Goninów... Gdybyście państwo to widzieli!... Mały, co ma trzy lata, cały zmoczony jak chleb w zupie, i matka w spódniczynie tylko, co na niej przylega tak, że wszystko, bez urazy państwa, widać jak ją Pan Bóg stworzył, i biedny Cuchę z głową rozciętą przez belkę spadającą, gdy uparcie bronił swojej biednej chudoby!
Paulinka wstała od stołu. Usunięta ku oknu, słuchała z powagą dorosłej osoby. Na twarzy jej malowały się dobroć i litość zarazem. Ogarniała ją gorączka sympatji i współczucia, od której duże jej wargi drżały.
— O! ciociu, biedni ludzie!
I spojrzenie jej pobiegło nazewnątrz, w tę przepaść czarną, w której ciemności jeszcze bardziej się wzmogły.