Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/344

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Opatrzyła ją, próbując rozmaitemi uwagami zawstydzić ją.
— A to pięknie! taka dziewczyna młoda, żeby się upijać wraz z ojcem i matką, z pijakami sławnemi, których kiedy zabije we śnie straszna ta wódka wasza — kalwados!
Dziewczyna słuchała niby, choć zamglone jej oczy zamykały się. Gdy opatrywanie się skończyło, rzekła:
— Ojciec się skarży na jakiś ból, możeby panienka była łaskawa dać mi dla niego trochę spirytusu kamforowego.
Paulinka i stary Chanteau nie mogli wstrzymać się od śmiechu.
— Nie! z tego już nic nie będzie! Wiem dobrze cobyś ty zrobiła ze spirytusem, który bym ci dała! Dam ci chleba, choć i to nie jestem pewna, czy go nie sprzedasz aby mieć za co kupić wódki!... Siedź... ciebie się odprowadzi.
Z kolei wstał Cuchę syn. Był on bosy i za całe ubranie miał stare jakieś spodnie i łachman koszuli, która nie okrywała ciała jego spalonego od słońca i pokaleczonego o gałęzie drzew i deski parkanów. Teraz, gdy matka jego zestarzała się i sama już wyżywić się nie mogła, on włóczył się po lesie i po drogach publicznych, dla wyłudzenia jakiejkolwiek jałmużny. Był to ostatni stopień nędzy 1 upadku moralnego, do jakiego istota ludzka zejść może. Paulinka patrzyła na niego ze wstydem, rumieniąc się, jakby się czuła winną jego zwierzęcości. Ale ile razy próbowała wyciągnąć go z tego błota, tyle razy uciekał z coraz większą nienawiścią do pracy i zależności.
— Kiedyś tu wrócił, — rzekła doń łagodnie — toś się pewno namyślił nad tem, com ci w zeszłą sobotę mówiła. Chcę widzieć jakieś resztki poczucia uczciwości w tych twoich odwiedzinach... To nie może być, żebyś nadal prowadził życie tak nikczemne, a ja nie jestem dosyć bogata, abym cię mogła utrzymać i żywić w lenistwie... Powiedz, że masz ochotę przyjąć to, com ci proponowała?
Od chwili, gdy sama zubożała — Paulinka starała się dopełnić braki w swoich jałmużnach, zwracając się do innych osób litościwych. Doktór Cazenove potrafił nareszcie