Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i tam jednaki, książek mnóstwo leżało po stołach, róże kwitły w doniczkach, jasna lampa blade roztaczała światło wieczorem na stół, podczas gdy na suficie cienie panowały. W każdej chwili ręce ich się do uścisku szukały, jemu wróciła beztrwożna wesołość młodości, ona kochała go tak, iż w końcu uwierzył w wieczność istnienia. O tej godzinie siadali do stołu, o tamtej wychodzili razem; jutro z nim razem sprawdzi rachunki z tygodnia. Rozrzewniały ją te gospodarskie drobnostki życia, w nich widziała trwałość ich szczęścia, które stało przed nimi otworem, teraz jasne, wyraźne, całe, od pełnej śmiechów i żartów toalety porannej do ostatniego pocałunku na dobranoc. W lecie podróżowali razem, aż nareszcie raz spostrzegła się, że ma mu dać syna. W tem miejscu marzenie jej przerwane zostało, wstrząsnęła się cała odnajdując się w swoim zimnym pokoiku wobec dopalającej się świecy. Ona matką, o Boże! tamta matką ma zostać! Z nią się nic podobnego nie stanie nigdy, ona tych rozkoszy nie zazna. Obudzenie z marzenia było tak ostre i szorstkie, że łzy wytrysnęły jej z oczów, w płaczu utulić się nie mogła, a łkania pierś jej rozrywały. Świeca zgasła, Paulinka musiała się położyć do łóżka po ciemku.
Po tej nocy gorączkowej, zostało Paulince wrażenie głębokie, uczucie litości i miłosierdzia nad tem małżeństwem w niezgodzie i nad sobą samą. Boleść jej rozpływała się w jakiejś rzewnej nadziei. Nie mogłaby powiedzieć w czem właściwie ufność pokładała i wśród zamieszania uczuć jakie jej sercem miotały, nie śmiała szczegółowej przeprowadzać analizy. Poco się tak kłopotać, mówiła sobie; wszakże jeszcze dziesięć dni spokojnych ma przed sobą; potem zobaczy. Najważniejszem teraz jest uspokoić Lazara, postarać się, żeby ten wypoczynek w Bonneville przyniósł mu istotną ulgę. Zdołała odzyskać wesołość swoją i zaczęło się znów dla nich obojga, piękne, dawne życie.
Było to najprzód koleżeństwo tak jak w dzieciństwie.
— Ciśnijże w kąt ten dramat, dudku jeden, męczysz się, a potem cię wygwizdają... O, słuchaj, lepiej mi pomóż zobaczyć czy Minuszka mego kłębka nici za szafą nie zaniosła.