Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Powoli jednak listy stawały się coraz mniej czestemi i krótszemi, kuzyn jej przestał mówić o interesach i ograniczał się na przesyłaniu uścisków swojej żony. Zresztą nie dawał żadnego tłumaczenia tych zmian, tylko przestał poprostu wszystko wypowiadać. Czy był niezadowolony ze swego położenia, czy świat finansowy obrzydł mu tak prędko? czy może szczęście małżeńskie jaką drobnostką nadwyrężone zostało? Młoda dziewczyna robiła najrozmaitsze przypuszczenia. Obawiała się nudy i zrozpaczenia, jakie pod pokrywą tych kilku wyrazów listu przewidywała. Około końca kwietnia, po sześciotygodniowem milczeniu, odebrała bilecik czterowierszowy, w którym wyczytała, że Ludwika od trzech miesięcy ma nadzieję zostania matką. I znowu cisza zapadła, przez czas długi nie było żadnych wiadomości.
Przeminął maj i czerwiec. Jeden z przypływów morza zerwał tamę. Był to wypadek ważny, z powodu którego dużo mówiono w okolicy. Całe Bonneville się śmiało. Rybacy wykradli drzewo z połamanej palisady. Inna jeszcze awantura na chwilę rozgorączkowała wieś całą. — Mała córka Goninów, zaledwie trzynaście i pół lat licząca, rozpustnem życiem oburzała wszystkich.
Potem, znowu wszystko wróciło do zwykłego spokoju, wieś wegetowała pomiędzy skałami i morzem, jakby przykuta do morza, jakby jego roślinnością była. W lipcu trzeba była naprawić parkan murowany od strony tarasu i cały szczyt domu, a gdy murarze wzięli się do roboty, cała reszta budowli okazała się w bardzo złym stanie. Robotnicy pracowali przez miesiąc cały, a rachunek ogólny doszedł prawie do dziesięciu tysięcy franków.
Za wszystko ciągle płaciła Paulinka. Nowy wyłom zrobił się w jej komodzie, majątek jej zmniejszył się do czterdziestu tysięcy franków. Zresztą trzysta franków na miesiąc jakie razem mieli, wystarczało na potrzeby domu, ale musiała znowu sprzedać pewną część swoich tytułów renty, aby nie naruszać w wygodnej lokacji pieniędzy wuja. Jak dawniej żona jego, tak teraz i on mówił Paulince:
— To się kiedy tam razem policzymy!...
Ona była by chętnie wszystko oddała. Jej oszczęd-