jego życia był ten, który go przed ołtarz zaprowadził. Ożenił on się z nauczycielką, którą poznał w jednym z domów, w których bywał. Eugenia de la Viniére, sierota szlacheckiego rodu z Cotentin, podupadłego, liczyła na to, że swemi ambitnemi dążeniami natchnie swego męża. Ale on, którego edukacja była niekompletna, z powodu, iż do nauki dano mu sposobność nieco zapóźno, cofał się przed większemi przedsiębiorstwami i ambitnym porywom swojej żony przeciwstawiał wrodzoną swą ociężałość. Gdy urodził im się syn, ona na dziecko to przeniosła całe nadzieje wielkiej fortuny, posyłała go do liceum, sama uczyła co wieczór. Tymczasem nowa przeszkoda pokrzyżowała jej zamiary. Chanteau, który od czterdziestego roku życia cierpiał na podagrę, w końcu tak częstych i tak bolesnych doznawał jej ataków, że zaczął wspominać o sprzedaniu domu handlowego. Była to miernota, drobne oszczędności zjadane na ustroniu, dziecko rzucone w wir życia, bez podpory dwudziestu tysięcy franków renty, o których dla niego marzyła.
Wtedy pani Chanteau postanowiła przynajmniej sama zająć się sprzedażą. Zyski z handlu tego wynosiły około dziesięciu tysięcy franków rocznie, z których rodzina żyła wystawnie, gdyż pani przyjmować lubiła. Ona tedy wynalazła jakiegoś pana Davoine i następującą przyjęła kombinację. Davoine kupił handel drzewem za sto tysięcy franków, lecz zapłacił tylko pięćdziesiąt tysięcy; zostawiając mu drugie pięćdziesiąt, państwo Chanteau pozostawali wspólnikami jego i mieli dzielić z nim zyski. Ów Davoine wydawał się człowiekiem inteligentnym i energicznym. Przypuszczając nawet, że więcej dochodu niż dotąd, z handlu nie osiągnie, było to zawsze pięć tysięcy franków zapewnionych, które dodane do trzech, jakie przyniosły pięćdziesiąt tysięcy franków, umieszczonych na hipotece, czyniły razem dochód roczny wynoszący ośm tysięcy. Z tem już można było cierpliwie wyczekiwać sukcesów syna, które z miernego stanu wyprowadzić ich miały.
Uregulowano się w ten sposób. Chanteau kupił właśnie przed dwoma laty domek, nad brzegiem morza w Bonnevilie, z upadłości jednego z klijentów uratowane
Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/28
Wygląd
Ta strona została przepisana.