Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ręce swobodnie na kolana. Przed ogniem Maciek zasypiaj tymczasem Minuszka, wskoczywszy na stół, na serwecie zajęła się swoją toaletą, a podniósłszy jedną łapkę w górę, starannie myła sobie sierść na brzuchu. Z pod wiszącej lampy, w kręgu światła, zdawała się ogarniać wszystkich jakaś serdeczność i spokój i niezadługo Paulinka, która uśmiechała się przymkniętemi oczkami do swej nowej rodziny, zmęczona w ciepłej tej atmosferze, senności oprzeć się nie mogła. Główka jej osunęła się, opadła na ramię i mimo padającego wprost na nią światła lampy, dziewczynka zasnęła. Delikatne jej powieki wydawały się jakby zasłonka jedwabna, zaciągnięta na oczy, z czystych jej usteczek wydobywał się regularny i spokojny oddech.
— Już biedactwo upada ze znużenia — rzekła pani Chanteau, zniżając głos. — Obudzimy ją, jak będzie herbata gotowa i potem położymy spać.
Cisza zapanowała. Przy oddalonem huczeniu burzy słychać było tylko skrzyp pióra Lazara. Był to wielki spokój, senność dawnych przyzwyczajeń, życie przeżuwane co wieczór na tem samem miejscu. Długo ojciec i matka spoglądali na siebie, nie mówiąc ani słowa. Nakoniec Chanteau zapytał nieśmiało:
— No i jakże tam w Caen? Davoine porządny zrobił inwentarz?
Z gniewem wzruszyła ramionami.
— Tak, porządny, dobrze ci mówić porządny, dawnom ci mówiła, że się dajesz oszukiwać!
Teraz, gdy mała drzemała, można było rozmawiać swobodnie. Z początku mówili po cichu, chcieli tylko zakomunikować sobie najpilniejsze nowiny. Ale namiętność przemogła i wszystkie kłopoty domowe stały się przedmiotem żywej rozmowy.
Po śmierci ojca, ongi robotnika ciesielskiego, który prowadził handel drzewem z północy, z pewnem zuchwalstwem awanturniczej głowy — sukcesor Chanteau, znalazł interesa domu bardzo skompromitowane. Mało czynny, rutynicznie ostrożny, zadowolony był, że mu się udało zapomocą porządku i systematyczności ocalić sytuację i żyć spokojnie z pewnych zysków. Jedynym romansem