Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzo blada, dłonie tylko miała rozpalone. W kuchni zastała Weronikę, która czekała na nią śpiąca na rogu stołu. Świeca łojowa dawno nieobjaśniana, paliła się na stole, a przy jej kopcącem świetle, czarne oczy Paulinki wydawały się jakby przepełnione ciemnościami drogi, w które przez cały czas podróży się wpatrywała. Z zaspanej kucharki nie mogła wydobyć nic więcej, jak tylko jakieś zdania bez związku. Pan nie był grzeczny, źle się zachowywał, teraz śpi... nikt nie przychodził. Wziąwszy wiec świece, poszła na górę. Próżnia domu dreszczem ją przejmowała, śmiertelna ją ogarniała rozpacz wobec ciemności i ciszy, które zdawały się ją do ziemi przygniatać. Szybko wbiegła na drugie piętro, spieszno jej było schronić się do siebie, gdy nagle u szczytu schodów, coś, czemu się oprzeć nie mogła, popchnęło ją do drzwi Lazara. Otworzyła je, podniosła świece do góry, chcąc więcej widzieć, zdawało jej się jakby pokój dymem był przepełniony. Nic się przecież nie zmieniło, wszystkie meble stały na swojem miejscu, a jednak doznawała wrażenia jakby po burzy jakiejś niszczącej i klęsce, strach ją przejmował, jakby się znajdowała w pokoju zmarłego. Powoli przysunęła się aż do stołu, zobaczyła kałamarz, pióro, jakieś na pół zapisane kartki, potem odeszła. Wszystko się skończyło; trzask drzwi, skrzyp klucza w zamku rozległy się donośniej w pustym pokoju.
Wszedłszy do swego pokoiku, doznała również jakiegoś dziwnego wrażenia. Czyż to ten sam pokoik obity w róże niebieskie, to same wązkie łóżeczko żelazne, muślinowemi firankami przysłonięte! A jednak tyle lat tu przeżyła. Nie stawiając świecy, ona tak zwykle odważna obejrzała wszystkie kąty, rozsunęła firanki, zajrzała pod łóżko, za szafę, za każdy mebel. Było to jakieś oszołomienie, osłabienie moralne, pod wpływem którego tak bezmyślnie patrzyła na wszystko. Nigdy nie przypuszczała, żeby pod tym sufitem, którego najmniejszą plamką znała, mogła ją ogarniać taka trwoga i żałowała w tej chwili, że nie została w Caen; dom ten tak przepełniony wspomnieniami, a tak pusty, zdawał jej się straszniejszym niż zimne ciemności tej burzliwej nocy. Myśl o położeniu się spać wydała jej się niemożliwą. Usiadła, nie zdjąwszy nawet ka-