Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bez namysłu odmówił przyjęcia posady dyrektora towarzystwa ubezpieczeń w Paryżu, którego to towarzystwa jednym z głównych akcjonarjuszów był pan bankier. Lazar oświadczył mu, że zamiarem jego jest spędzić jeszcze rok lub dwa w Bonneville i zanim zdobędzie Paryż, napisać romans, prawdziwe arcydzieło, które mu drogę do wszystkiego utoruje. Zresztą i w tej dyskusji pan Thibaudier okazał się bardzo pobłażliwym, wzruszył tylko ramionami i przyjaźnie nazwał go wielkim nicponiem.
Ślub miał się odbyć w Caen. Przez dwa ostatnie tygodnie kłopotów i przygotowań było dużo, ciągłe podróże, wycieczki do miasta, kupna, urządzenia. Paulinka chcąc zagłuszyć boleść, zajmowała się wszystkiem, jeździła wszędzie z Ludwiką i powracała upadając ze znużenia. Ponieważ Chanteau nie mógł wyjechać z Bonnevilie, ona musiała przyobiecać, iż obecną będzie przy ceremonji, przy której sama jedna reprezentować miała rodzinę pana młodego. Zbliżanie się ostatniej chwili przejmowało ją trwogą. W przeddzień urządziła się tak, aby nie nocować w Caen, gdyż zdawało jej się, że mniej będzie cierpiała jeśli wróci do swego pokoju i jeśli w tym dniu strasznym do snu ją ukołysze ulubiony szum morza. Za powód podawała: że zdrowie wuja niepokoi ją i że nie chce oddalić się od niego na czas nieco dłuższy. Napróżno on sam naglił ją, ażeby kilka dni tam przepędziła, mówiąc że przecież nie jest słabszy jak innych dni. W istocie podrażniony myślą o tem weselu, o tej uczcie, na której nie będzie, zdrowszym się wydawał, a w głębi serca namyślał się nad tem, jakby w czasie ich nieobecności wymódz na Weronice jaką zakazaną potrawę zbytkowną, tak naprzykład kuropatewkę z trufelkami, jakkolwiek po takich delicjach, nigdy się bez nowego paroksyzmu nie obywało. Pomimo wszystkich i pomimo wszystko, Paulinka zapowiedziała, że powróci wieczorem i obrachowywała, że w ten sposób swobodniej będzie mogła upakować swoje rzeczy i zniknąć.
Drobny i ostry deszcz padał, północ biła na zegarach, kiedy stara landara ojca Malivoire przywiozła Paulinkę z wesela Lazara. Ubrana w białą suknię atłasową, okryta zbyt lekkim jak na tę porę szalem, była cała drżąca, bar-