Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cie, już idzie po schodach... Ach! ja się boją... mówię wam, że ją słyszę! Nie dawajcie jej klucza!... Puszczajcie mnie, pojadę natychmiast... natychmiast...
I rzucała się na poduszkach, a Paulinka podtrzymywała ją.
— Ciociu, tu niema nikogo, tylko my.
— Nie!... nie... nie chcę! Słuchajcie... oto ona!... O Boże! umieram! Łajdaczka zmusiła mnie wypić wszystko... Umieram!... umieram!...
Zęby jej szczękały, głowę kryła w objęciach swojej siostrzenicy, której nie poznawała. Paulinka tuliła ją do swego zbolałego serca, nie starając się już pokonać strasznego podejrzenia i zgadzając się z myślą, że ją ona do grobu uniesie. Nie mogła zrobić nic więcej, jak tylko być obecną aż do końca temu rozkładowi moralnemu, który się skończył niepojętą trwogą. Ale czas już było, żeby ten obowiązek się skończył, gdyż czuła, że opuszczają ją siły moralne do zniesienia tego wszystkiego.
Na szczęście Weronika czuwała. Wyciągnęła ona ręce szepcząc:
— Ostrożnie panienko!
Była to ostatnia chwila. Pani Chanteau nagłym wysiłkiem zdołała wyrzucić z łóżka swe opuchłe nogi i gdyby nie pomoc Weroniki, byłaby padła na ziemię. Obłęd ją ogarnął, wydawała już tylko krzyki bez wyrazów, zacisnęła pięści jakby do walki, zdawało się jakby się broniła przeciw jakiemuś widmu, które ją za gardło ściska. W tej ostatniej minucie, musiała widzieć śmierć swoją, gdyż otworzyła jeszcze raz oczy, już znów jasne i widzące szeroko, rozwarte przez grozę. W strasznem cierpieniu podniosła na jedną sekundę ręce do piersi. Potem padła na poduszki i w jednej chwili twarz jej zczerniała. Już nie żyła.
Głęboka zapanowała cisza. Paulinka już ledwie na nogach utrzymać się mogąca, zamknęła jej oczy. Był to kres sił jej, kres, do którego dotrwać postanowiła. Gdy nareszcie opuściła pokój, zostawiając na straży z Weroniką żonę Proczana, po którą posłała po ostatniej wizycie doktora — omało nie zemdlała w sieni i musiała usiąść na schodach, nie czuła bowiem w sobie dosyć odwagi,