Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dla niej niknęło, zimno jej nóg zdawało się z każdą minutą więcej ogarniać serce i trzeba było, żeby do każdego obiadu i do każdego śniadania schodziła Paulinka, aby kłamać przed wujem. Tego wieczora nawet Lazara oszukała zapewniając go, że opuchnienie zmniejsza się.
Ale w nocy choroba straszny zrobiła postęp. Nazajutrz, gdy się rozwidniło obiedwie i służąca i młoda dziewczyna uderzone zostały dziwnym wyrazem oczu chorej. Twarz nie zmieniła się i gorączki nie było, tylko inteligencja zdawała się ginąć, jedna myśl stała wyniszczała do reszty ten mózg. Była to faza ostatnia; istota moralnie wyniszczona stopniowo przez jedną, jedyną i wyłączną namiętność dochodziła do szaleństwa.
Ranek przed przybyciem doktora Cazenove był straszny.
Pani Chanteau nie pozwalała już zbliżyć się siostrzenicy swojej do łóżka.
— Pozwól się pielęgnować, ciociu, błagam cię — powtarzała Paulinka. — Podniosę cię, przesunę, tak źle leżysz.
Chora broniła się jakby ją zabijano.
— Nie, nie, masz w ręku nożyczki, zagłębiasz mi je w ciało umyślnie... czuję je doskonale, krew zewsząd mi broczy.
Z sercem żalem przepełnionem, młoda dziewczyna musiała trzymać się zdaleka; upadała ze zmęczenia i bólu serdecznego zarazem, niemożność spełnienia tego, co jej wrodzona dobroć nakazywała, zabijała ją. Aby jakiekolwiek z jej troskliwych zabiegów przyjęte zostały, znosić musiała opryskliwość chorej i oskarżenia, od których łzami się zalewała. Czasem zwyciężona upadała na krzesło, płakała, pracując myślą nad tem, aby wynaleźć sposób przywrócenia dawnego uczucia ciotki dla siebie, dawnej serdeczności, która w szaloną nienawiść się zmieniła. Potem wracała rezygnacja i zdwajając troskliwość, Paulinka jeszcze słodszą, jeszcze łagodniejszą się stawała. Ale tego dnia, ta właśnie zwiększona troskliwość spowodowała wybuch, po którym biedna dziewczyna długo do siebie przyjść nie mogła.
— Cioteczko — mówiła, przygotowując łyżkę lekar-