Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Młody człowiek niecierpliwie wzruszył ramionami i gestem rozgniewanego dziecka, które chce okazać, że opowiedzianym bajkom nie wierzy.
— I pan nas nie uprzedziłeś, doktorze — mówił. Pan, któryś ją ciągle leczyli... Te straszne rzeczy nie przychodzą przecież tak nagle, niepodobna, żebyś pan nic nie widział!...
— No tak, tak, teraz rozumiem to, na co wprzód wcale uwagi nie zwracałem, nie przypuszczając nic złego.
Lazar uśmiechnął się drwiąco i pogardliwie.
— Słuchaj, mój chłopcze, zdaje mi się, że nie jestem tak głupi jak wielu innych, a jednak nie pierwszy raz mi się zdarza nie przewidzieć choroby z pierwszych nieznacznych jej symptomów i nie pierwszy raz głupieję wobec nagłego rozwoju choroby... Dziwny jesteś i irytujący z twojem żądaniem, żeby wiedzieć wszystko, gdy już i tak dobrze jest, jeżeli można odczytać choć pierwsze litery tych hieroglifów, które mechanizm człowieka opisują. Był rozgniewany, napisał receptę silnemi pociągnięciami pióra, które dziurawiły cienki papier. Widać w nim było w tej chwili dawnego chirurga marynarki. Ale gdy wstał i zobaczył przed sobą Lazara i Paulinkę zrozpaczonych, stojących ze spuszczonemi głowami, twarz jego, pomarszczona od wiatrów na szerokich oceanach, złagodniała.
— Dzieciaki, moje biedne — rzekł — zrobimy co będzie można dla uratowania jej, wiecie, że przed wami wielkiego nie udaję, zupełnie szczerze wam mówię, że nic stanowczego w tej chwili powiedzieć nie można, zdaje mi się jednak, że natychmiastowego niebezpieczeństwa dotychczas niema.
Odjechał, upewniwszy się, że w aptece domowej Lazara znajduje się tinctura digitalis. Recepta nakazywała po prostu nacieranie nóg tą tynkurą i tejże tynktury kilka kropel w wodzie ocukrzonej. Wystarczało to na tymczasem; nazajutrz doktór miał przywieźć pigułki. Mówił też, że może zdecyduje się na puszczenie krwi.
Jednakże Paulinka odprowadziła doktora aż do stopni jego powoziku, chcąc się od niego dowiedzieć istotnej prawdy; ale istotną prawdą było, iż doktór nie mógł stanowczego wyrazić zdania. Gdy powróciła do kuchni zasta-