Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ment jaki przeciwstawić mogła zarzutom złego serca i złego zdrowia przez ciotkę robione. Naturalna potrzeba równowagi przyjaznej skłaniała ją do walki przeciw zbyt silnym napadom pani Chanteau, chociaż znowu z drugiej strony dla spokoju, z uśmiechem słuchała codzień wzrastającej w się nienawiści ciotki ku Paulince. Burzyła się podrażniona gwałtownością wyrazów, ale rumieniła się z radości, czując się preferowaną i niejako panią tego domu. Była jak Minuszka, ocierała się pieszczotliwie o innych bez żadnej złości dopóty, dopóki jej przyjemności na zawadzie nie stawiano.
Nakoniec co wieczór po tym samym przebiegu rozmowy i powtarzaniu tych samych zarzutów, dochodziło się do jednego i tego samego punktu, a mianowicie do powoli przez panią Chanteau rozpoczynanego zdania:
— Nie Ludwiniu, żona jakiejby było potrzeba dla mego syna...
Zaczynając od tego, rozwodziła się szeroko o przymiotach i doskonałościach, jakich od swej przyszłej synowej wymagała i wtedy ani na chwilę nie spuszczała wzroku z oczu Ludwiki, chcąc w nią w ten sposób wlać to, czego dopowiedzieć nie śmiała. Rysowała wówczas dokładny jej portret: młoda osoba, dobrze wychowana, znająca już trochę świat, umiejąca przyjąć, pełna wdzięku raczej niż piękna, a przytem kobieta w całem znaczeniu tego wyrazu, gdyż jak mówiła, nie cierpiała dziewcząt o manierach poł męskich, brutalnych pod pozorem otwartości. Potem wychodziła na stół tak bardzo poważna kwestja pieniężna, której zaledwie dotykała. Rozumie się mówiła, że posag to najmniejsza rzecz, ale syn jej miał mnóstwo cudownych projektów; nie powinienby się zaplątać w małżeństwo, któreby wszystkie te projekta niszczyło.
— Widzisz kochanie, chociażby Paulinka była bez grosza i spadła nam z nieba bez koszuli, małżeństwo byłoby dawno zawarte, ale jakże może kto chcieć, żebym nie drżała ze strachu, widząc jak w jej rękach pieniądze topnieją. Daleko nie zajedzie teraz ze swojemi szęśćdziesięcioma tysiącami frankowi... Nie, Lazar czegoś lepszego wart, nie oddam go nigdy takiej szalonej warjatce, która--