Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Próbował przerwać jej.
— Któż ci o tem mówi, bardzo nam przyjemnie, te nam dotrzymujesz towarzystwa dopóki nasza poczciwa biedaczka zejść nie będzie mogła.
— Uciekam do Arromanches i tam czekam na ojca, jeśli mnie już dosyć macie — mówiła dalej, jakby go nie słyszała, drażniąc go umyślnie. — Ciocia moja, ciocia Ludwisia, ma tam willą wynajętą, a przytem tam jest zakład kąpielowy, ludzi dużo, bale, zabawy... tylko, że ciocia Ludwisia taka nudna!...
Chanteau nakoniec śmiał się z tych pieszczotliwych dokuczań rozkapryszonej dziewczyny, a jednak jakkolwiek nie śmiał tego przed żoną wypowiedzieć, serce jego całe, skłaniało się ku Paulince, która tak delikatnie i umiejętnie pielęgnowała go w chorobie. I zatapiał się znowu w czytaniu, a po chwili żona jego, jakby budząc się z głębokiego zamyślenia, zaczynała znowu tę samą piosenkę.
— Widzisz, czego ja jej przebaczyć nie mogę... oto tego, że mi syna całkiem zabrała... Zaledwie kwadrans przy stole siedzi, mówić z nim nie można, ledwie kilka słów w potrzebie zamienić zdołam.
— To się przecież skończy — zwraca uwagę Ludwika. — Musi się ktoś nią opiekować w chorobie.
Matka kiwała głową, wargi jej zacinały się. Nareszcie, jakby nie mogąc się powstrzymać od wypowiedzenia słów, które jej się na usta cisnęły, mówiła dalej.
— Może to i być! Ale doprawdy dziwne... chłopiec... tak ciągle z chorą dziewczyną sam-na-sam... Ha! trudno, wyrwało mi się, powiedziałam co myślałam, tem gorzej jeżeli co złego stąd wyniknie.
A zmieszana pytającem i zakłopotanem spojrzeniem Ludwiki, dodawała znowu.
— Zresztą widzisz, powietrze w tym pokoju wcale nie jest dobre do oddychania, może się jeszcze od niej zarazić tą chorobą!... Te dziewczęta co tak zdrowo wyglądają, takie niby tłuste, mają czasem w krwi jakąś wadę i wiesz co, mów co chcesz, a mnie się zdaje, że ona nie jest zdrowa.
Ludwika łagodnie broniła dalej swojej przyjaciółki, mówiła, że jest taka dobra i miła Ii był to jedyny argu-