Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niekiedy mimo przywiązania i szacunku dla matki, żartowała zlekka:
— Pamięta tatuś, mama mi powiedziała: „ja ci będę tłomaczyła katechizm“. Ja odpowiadam: „Dobrze, będę przepowiadała przy mamusi i doprawdy postaram się zrozumieć“. Ale że nigdy nic a nic nie rozumiałam katechizmu, więc mama chciała mi tłomaczyć: całe nieszczęście, że w dalszym ciągu nic nie rozumiem... Straszny miałam kłopot! Bałam się zmartwić mamę, więc udaję, że nagle coś pojęłam. Musiałam jednak mieć tak niemądrą minę, że mama przerywała lekcyę i mówiła zagniewana, że jestem głupia... Niedawno z powodu tajemnic wiary powiedziała mi, że nie chodzi o to, aby zrozumieć, że trzeba wierzyć. Ja na nieszczęście odpowiedziałam, że nie mogę wierzyć w to, czego nie rozumiem, a mama na to, że to są twoje słowa, tatusiu, i że dyabli wezną nas oboje... Ach, tak płakałam, tak płakałam!
Teraz uśmiechała się jednak i ciszej dodała:
— Ten katechizm to właśnie odstręczył mnie od przekonań mamusi. Za wiele tam rzeczy, co mnie męczą... Mama nie powinna gwałtem kłaść mi tego do głowy.
Ojciec miał ochotę całować ją z radości. Byłaż jego córka wyjątkiem? Miałażby mieć zrównoważony, wcześnie dojrzały mózg, w którym ro-