Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/380

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

silni, aby Boga samego poruszyć z miejsca. Zdaje się wam, że teraz wszystko wiecie, a nie wiecie nic a nic... Słuchajcie! mój biedny nieboszczyk mąż, a wasz dziadek wiedział, że w Paryżu odbywało się co sobota w podziemiu koło fortyfikacyj, zebranie wszystkich żydów milionerów, którzy tam postanawili, jakie dać sumy zdrajcom na zaprzedanie Francyi Niemcom. Historya to zupełnie prawdziwa, bo sam kapitan mu ją opowiadał i przysiągł na honor, że jest prawdą.
Marek, nagle cofnięty o lat czterdzieści, patrzał na nią że zdumieniem. Poznał przedziwną bajkę, przyniesioną z trzechletniego pobytu mularza w wojsku. August i Karol, wykołysani przy tych głupich baśniach, słuchali poważnie. Adryan za to i Marceli, mimo uszanowania i czułości dla babki, nie mogli powstrzymać uśmiechu.
— Syndykat żydów w piwnicy, aj, babciu! — ładnie — rzekł Adryan. — Oddawna niema już żydów, bo i katolików wkrótce nie będzie... Zniknięcie przesądów położy koniec wojnom religijnym.
Wtem weszła jego matka i Adryan pospieszył ją uściskać. Aniela Bongard, dawna uczennica panny Rouzaire, sprytna chłopeczka, mimo miernej inteligencyi, dużo się przyczyniła do powodzenia męża. Zaczęła się wypytywać o brata Fernanda, jego żonę, Łucyę i o siostrzenicę, Klarę, która teraz była jej synową. Poczem cała